Pamiętasz wycieczki szkolne? Albo wyjazd na długo planowane, wymarzone wakacje?
W takim dniu wstawałem zwykle przed rodzicami i przed budzikiem. Podekscytowany cieszyłem się, że za chwilę zacznie się coś niezwykłego.
A jak dzisiaj, w dorosłym życiu, wyglądają twoje dni?
Jest połowa weekendu, niedziela rano. Już zacząłeś myśleć o poniedziałku. Przypominałeś sobie biurko zastawione niedokończonymi sprawami i stres zacisnął się na żołądku. Właściwie reszta niedzieli i tak była stracona, szczególnie że musiałeś przygotować kilka spraw zabranych do domu.
Poniedziałek zaczął się wyciem budzika. Zirytowany wcisnąłeś pierwszą, potem drugą drzemkę. Zerwałeś się przerażony i już wiedziałeś, że koszmarnie się spóźnisz.
Na śniadanie nie miałeś już czasu. Rodzinę minąłeś w biegu, jak zwykle.
Zapinanie koszuli skończyłeś za kierownicą. Wysłałeś SMS, że spóźnisz się przez korek. Tylko wyjechałeś z garażu i… od razu utknąłeś w potężnym korku.
W biurze szef przywitał cię bez słowa, niedwuznacznie wskazując na zegarek. Nie masz nawet co próbować negocjowania w tym miesiącu podwyżki.
W drzwiach swojej biurowej klatki zderzyłeś się z pełną skrzynką korespondencji… i parą klientów, dla których przed spotkaniem miałeś jeszcze coś przygotować, koniecznie na dzisiaj. Zdążyłbyś, byli umówieni za dwie godziny, ale przyszli wcześniej.
Cały dzień ścigasz się z czasem, kolejne telefony, papiery, bezproduktywne spotkanie zespołu. Nie chcąc rzucać się w oczy i unikając spotkania z szefem, nie poszedłeś nawet nic zjeść.
Nie cierpisz tej roboty i tego miejsca.
Wracasz do domu z ciężkim bólem głowy, nawet nie wiesz, czy ze stresu, zmęczenia, czy z głodu. Nie masz siły na nic. Zamiast cieszyć się wolnym popołudniem, zaczynasz już liczyć – za kilkanaście godzin znowu do biura.
A najgorsza w tym wszystkim jest świadomość, że cały tydzień i następny poniedziałek, będą wyglądać dokładnie tak samo.
Jak w karuzeli chomika. Byle dokręcić się do piątku.
Alternatywa
W niedzielę w ogóle nie myślałeś o pracy. Był obiad z rodziną i zaplanowana wyprawa rowerowa.
Obudziłeś się wypoczęty zanim usłyszałeś budzik. Jak mogłoby być inaczej – wieczorem nie mogłeś doczekać się następnego dnia. Ubranie miałeś przygotowane dzień wcześniej. Spokojnie zdążyłeś zjeść porządne śniadanie, zrobiłeś śniadanie dla dzieci.
W biurze byłeś przed czasem, przywitałeś się ze wszystkimi, zarażając swoim dobrym nastrojem.
Dzień był pełen wyzwań, trudny, wymagający, ale to przecież coś, co fantastycznie ci idzie, o czym zawsze marzyłeś. Klienci lubią twoją energię i pozytywne nastawienie, więc dosłownie się do ciebie garną.
Przerwa w kantynie była (także dzięki tobie) lepsza od niejednego stand-upu. Zespół zdążył zjeść, pośmiać się, wymienić najnowszymi historiami z firmy i żartami.
Szef widzi twoje efekty i wpływ na cały zespół. Marta z kadr mówiła, że wspominał coś ostatnio o awansie i oczywiście podwyżce. Hmm, a i tak czasem aż nieswojo się czujesz, bo nie przemęczasz się (w twoim odczuciu) i płacą ci dużo powyżej średniej na rynku.
Nie zdążyłeś jeszcze poczuć zmęczenia, a pierwsze osoby w firmie zaczęły wychodzić do domu. Jak to, już? Tak, tak szybko mija czas, kiedy jesteś w swoim FLOW.
W fantastycznym nastroju wróciłeś do domu – a miałeś przed sobą jeszcze całe wolne popołudnie!
Gdybyś miał wybór, którą wersję dnia wybierzesz?
Jesteś dzisiaj w pierwszej czy alternatywnej rzeczywistości?
Może to ty jesteś tym szefem patrzącym znacząco na zegarek i na swoich niezadowolonych z życia pracowników? A przecież kiedy budowałeś firmę, miałeś tyle ideałów, tak wspaniałą wizję stworzenia idealnego zespołu i inspirującego miejsca dla zatrudnionych ludzi…
A może tkwisz w swojej pracy, bo wszystko jest gdzieś „pomiędzy”? Nie jest aż tak źle, ale nie jest też aż tak dobrze. Jest „letnio-nijako”?
Chcesz mnie przekonać, że nie masz wyboru? Że od dawna twoim życiem rządzi wersja pierwsza, ale kredyty, opłaty, i kryzys w twojej branży?
Nie wiesz jak i gdzie szukać miejsca i zajęcia dopasowanego do ciebie jak skrojone na miarę ubranie? Może czegoś, co najpierw zmieniłoby twoje życie, a chwilę później stałoby się pomysłem na własną firmę?
Chciałbyś się dowiedzieć, jak np. radzą sobie z takimi rozterkami urzędy w Singapurze? Jak pomagają swoim pracownikom pracować we FLOW, kierując ich na miejsca pracy pasujące nie tylko do kompetencji, ale przede wszystkim do osobistych predyspozycji?
Ja też zaczynałem w pierwszej wersji – gdybym opisał ci swój dzień w dwóch czy trzech korporacjach, powiedziałbyś pewnie, że przesadzam, że podkolorowałem swoją historię. Długo myślałem, że nie mam żadnego wyboru, bo to co robię jest jedyną rzeczą którą potrafię robić.
A potem wszystko zmieniłem. Robiąc przy okazji mnóstwo błędów, w których uniknięciu mogę ci pomóc.
Jak możesz zacząć?
Jeżeli utknąłeś w tej gorszej rzeczywistości, masz dwie opcje:
pierwsza to zostać tam gdzie jesteś i przekonywać mnie o braku możliwości. Druga to dowiedzieć się więcej i przekonać się czy można coś zmienić.
Mogę zdradzić ci więcej w mailach – dostaniesz je, jeżeli zostawisz mi swój adres. To jak będzie?