Pierwszy wpis z tego cyklu znajdziesz tutaj.
Zacznę ten wpis od ustalenia jednego oczywistego faktu:
Na koszulkach (takich t-shirtach) sprzedawanych online już się nie zarabia, koszulki się nie sprzedają, temat jest spalony, skończony i nierentowny.
Tak przynajmniej myślałem przed londyńskim spotkaniem Fast Forward Your Business. Myślałbym tak dalej, gdyby nie dwie historie, które całkowicie zburzyły mój poukładany świat przekonań.
F***, f***, f***! Masz schemat, punkt po punkcie, zrób nim coś prostego!
– taką mniej więcej radę usłyszał Peter na iLabie kilka miesięcy temu od jednego mentora. Bardzo wkurzonego mentora.
Why, what, when, who, how”
Peter miał już swoje „Dlaczego”, znał wszystkie narzędzia i zasady budowania promocji, miał awatery klienta itp. Przez ostatni rok studiował zebrane dobre praktyki i historie sukcesów. Brakowało całej reszty, czyli „Co, Kiedy, Kto i Jak”.
Ogólnie mówiąc, po roku przygotowań Peter wiedział dlaczego chce „coś” zrobić. Brakowało pomysłu, czym ma być to „coś”, na czym mógłby użyć zdobytą właśnie wiedzę.
Męczyli się więc i siedzieli nad tym wszyscy, od starających się pomóc uczestników szkolenia, po prowadzących iLaba mentorów. Każdy pomysł był zły i z góry odrzucany przez Petera:
To się nie sprzeda. To może tak, ale nie w moim kraju. To się ludziom nie spodoba. Tamto mi się nie podoba. To za zajmie dużo czasu. Tamto jest za drogie…
W końcu wygrał projekt narzędzia wspierającego marketing, zbierającego dane z kilku innych produktów w jednym miejscu.
Zgrabny i lekki projekt szybko zaczął się rozrastać. Algorytmy, zadania, schematy blokowe, zachowania klientów, warunki, konieczne programowanie, zgody, API…
W kilkanaście godzin pomysł zmienił się w kilkadziesiąt zabazgranych stron, które im bardziej rosły, tym bardziej nie chciały ułożyć się w zgrabną całość. Co chwilę ktoś z ekipy dorzucał swoje trzy grosze, a słabe punkty projektu były wodą na młyn Petera – projekt jeszcze się dobrze nie zaczął, a zaczęło się Peterowe narzekanie.
KISS – Keep It Simple, Stupid.
Nie przekombinuj!
To była jedna z tych trwających do późnej nocnych sesji na iLabie. Wszyscy siedzieli w sali szkoleniowej nad projektami. Peter standardowo na coś narzekał, kiedy jeden z mentorów poprosił go na bok.
– Peter, masz wszystko, co potrzebujesz, od narzędzi po wsparcie zespołu. O co jeszcze chodzi?
– Bo ten program jest za trudny, chcę go zrobić, ale już nie wiem jak. Jest tak rozrośnięty, że nie wiem jak ma działać, programowanie zabierze całe lata. Rozdzielenie go na mniejsze moduły jest jeszcze bardziej bez sensu. Jak mam przygotować elevator peach dla tak dużego produktu? Jak mam w minutę opowiedzieć o czymś takim inwestorom?
– Masz rację. Też uważam, że utknąłeś i przekombinowujesz z tym pomysłem. Do tego narzekasz i obwiniasz wszystko i wszystkich dookoła.
– Tobie to jest łatwo, tylko sobie prowadzisz naszą grupę, a masz stabilne firmy. Naprawdę wydaje ci się że wszystko jest takie proste?! – zaatakował Peter, zirytowany.
– F***, f***, f***! Masz schemat, punkt po punkcie, nie wymyślaj go od nowa, nie rób na tym projektu lotów kosmicznych, zrób nim coś prostego!
– A co mam niby zrobić? Jakieś p*** koszulki?
Tu zapadła cisza, dość krępująca, bo uwaga sali już dawno przeniosła się z projektów na stołach, na toczącą się w kącie ostrą i głośną dyskusję.
– A wiesz, to całkiem niezły pomysł. Weź model, sprawdź produkcję, dostawców, rynek i koszty, nałóż model promocji. Zrób po prostu każdy punkt, bez udziwniania i poprawiania.
– To nie zadziała, koszulki sprzedaje w sieci co drugi nastolatek i…
– Po prostu zrób! Nie ulepszaj, nic nie dodawaj, nic nie kasuj. Umówmy się tak: robisz według instrukcji i udowadniasz mi, że ten program nie działa, OK?
Oczywiście nie były to po prostu kolejne zwyczajne koszulki.
Nie była to też kolejna zwyczajna promocja.
To przecież był iLab, a tam mało co jest „zwyczajne”. Oczywiście jeżeli zapytasz, opowiem ci co było kluczem do sukcesu projektu Petera.
Peter udowadniał niedziałanie szkolenia przez tydzień iLabu i kolejne trzy miesiące.
Pierwszy miesiąc dał wynik zero.
W trzecim miesiącu od startu, a w drugim miesiącu od wejścia na rynek, sprzedaż zamykała się kwotą 92 tysiące dolarów, przy całkowitych kosztach rzędu 35%… ale to niemożliwe, bo przecież koszulki się nie sprzedają!
Bolesne i niewygodne spojrzenie lustro – dla mnie, a być może i dla ciebie
Muszę się przyznać, że robię dokładnie to samo, co Peter.
Nie, nie koszulki.
Tak jak on, dostałem plany, wyniki, gotowe instrukcje. I co?
I patrzę, jak znajomi je realizują. Najostrzejszą szpilę wbiła mi Grace, której sukces niedługo opiszę…
A ja? Uparcie twierdzę, że to za proste, więc nie może zadziałać. Wymyślam koło od nowa. Przynajmniej do tej pory wymyślałem. Bo londyńskie spotkanie z Peterem było dla mnie jak policzek. Pewnie na tym iLabie też zachowałbym się tak jak on, psując nastrój innym uczestnikom.
Po prostu słuchając Petera, zobaczyłem siebie jak w lustrze. Koniec wyznania.
Po powrocie z Londynu wykopałem wszystkie iLabowe materiały. Mam gotowe programy. Mam ponad dwudziestoletnią praktykę na polskim rynku.
Założyłem dla samego siebie, że nic nie wiem. Dzięki temu nie stawiam się wyżej, nie ulepszam. Przyjmuję wiedzę taką jaka jest. Robię od początku wszystkie moduły, tylko tym razem przechodzę do wdrożenia ich w moich firmach i do tego, do czego zobowiązali mnie moi azjatyccy mentorzy:
do przekazania tej wiedzy dalej!
Dlatego przekazuję. Jeżeli chcesz wiedzieć więcej, usłyszeć w szczegółach o tym i innych zrealizowanych pomysłach biznesowych, poznać inne czynniki sukcesu, zapisz się już dzisiaj na najbliższy webinar. Po potwierdzeniu adresu szczegóły otrzymasz mailem.